sobota, 27 listopada 2010

Anthony de Mello - Przebudzenie

"(...)Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie - co to ze sobą niesie? Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.

Pomyślcie o tym. Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie, żądacie od innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia. A wówczas pojawia się następny krok: strach. Strach przed utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem i wzajemna kontrola.

Miłość doskonała wyklucza lęk.

Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania, nie ma zależności. Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja. To coś - jak odkryłem - jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności, ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie. Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię, równie zachwycającą. A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje."

To tylko mały fragment książki. Książki, która wywiera na mnie ogromne wrażenie. Na pewno jeszcze nie raz zamieszczę z niej fragmenty. Szkoda, że autor nie żyje, bo chętnie bym go poznał. Czuje się, jak by mój punkt widzenia był o 180 stopni przekrzywiony i dopiero zagłębianie się w rozdziałach prostuje owe przekrzywienie. A nie jestem nawet w połowie książki!

Co ciekawe, Kongregacja Nauki Wiary stwierdziła iż przedstawiane teorie Anthon'ego de Mello nie są do pogodzenia z wiarą katolicką i mogą prowadzić do poważnych szkód. Przedstawili notyfikację, która została zatwierdzona przez Jana Pawła II.

Tu jeszcze fragment jego wykładu:

O potrzebie akceptacji


Z innej jego książki:

CIĄGŁA ŚWIADOMOŚĆ - Żaden z uczniów zen nie ośmieliłby się uczyć innych, gdyby wcześniej nie był przeżył ze swym mistrzem co najmniej dziesięciu lat. Po dziesięciu latach nauki Tenno został nauczycielem. Pewnego razu poszedł odwiedzić swego mistrza Nan-in. Dzień był dżdżysty i dlatego Tenno założył drewniane chodaki i zabrał parasol. Gdy Tenno przybył, Nan-in powiedział: - Zostawiłeś chodaki i parasol przed drzwiami, prawda? Możesz mi powiedzieć, czy położyłeś parasol po prawej, czy po lewej stronie chodaków? Tenno nie pamiętał i zmieszał się. Zdał sobie sprawę, że nie potrafi stosować Ciągłej świadomości. I tak został uczniem Nan-in i studiował kolejnych dziesięć lat, aż do osiągnięcia Ciągłej Świadomości. Człowiek, który jest ciągle świadomy, człowiek, który jest w pełni obecny w każdej chwili: to jest mistrz.

piątek, 26 listopada 2010

Eldo - Powinnaś

"Największy skarb to Twoja autonomia
Twoja myśli niezależność, pomysłów symfonia
Mózgów polifonia
I wtedy ma to sens
To jeden wers, a mógłbym pisać takie co dnia
I dobrze wiesz, bo znasz swoją siłę na wylot
Co by świat Ci nie zrobił tam zawsze będzie się paliło
Posłuchaj, mam trochę myśli, chcesz słuchać?
Pierwsze czego nie chcę to do czegokolwiek zmuszać
Czasem dżentelmen, ale widzisz sama,
Że to raczej warszawski Antek kontra fest dama
To jak sztama, na dzisiejszą noc nie miej boya
Wisła, spacer, pozwolisz mi wybrać trasę? (To jak?)
Wiele słów, tematów autonomia
Kilka godzin pod księżycem, mózgów polifonia
Osobowość i symfonia
I wtedy ma to sens
A co powinnaś... Ty najlepiej sama wiesz

Chcesz, sprawdź mnie, mały test na zaufanie
Chodź ze mną na chwilę, Ty to moje postrzeganie
Chcesz, zasłoń mi oczy, ja będę szedł jak ślepiec
A co powinnaś... to Ty już wiesz to najlepiej
Zwykła noc spędzona w Twoim mózgu
Obce ciała, psychicznie nadzy razem w łóżku
I mówię szczerze - nie wiem co miałbym wybrać
Ale nie ma różnicy, bo po tej nocy zbyt bliska
To tylko słowa, możesz brać mnie na dystans
Ale zobacz, po drugie nie chcę chwili wykorzystać
A słowa to ja, nie chcę sprzedawać pomysłów
Nie karmię Twoich potrzeb, stoję nagi pośród tych słów
Twoje policzki tak się śmieją, oczy, nos, skóra
Ja wiem, że czas i miejsce to bzdura
Kiedykolwiek w czasie i przestrzeni ze mną
Jeśli chcesz, a co powinnaś... wiesz na pewno
(...)
Wiem jesteś silna, ale świętością jest dotyk
Ja jestem obok, kłopoty won, bądź sobą
Jedno czego chcę, co powinnaś - mieć świadomość
Mieć pewność o tym, czego potrzebujesz
W łóżku, przy stole, w sercu i w rozumie
W tłumie i sama, potrzebna i niechciana
W czasoprzestrzeni ja dla Ciebie, ja dla nas
Ja, ważne przez konwencję i formę
To nie autoreklama, wiem że ja to problem
Bo widzisz, jeśli te słowa mają znaczenie
Mamy nas pod skórą
W lustrze widzę nas, nie siebie"

środa, 24 listopada 2010

Pezet - Bet Twarzy

"Na życia plamy mam Vanisch, lecz świat ma wiele granic
Pieprzyć wybranych, niech sobie świecą jak halogen
My tu znikamy, a razem z nami każdy problem"

wtorek, 23 listopada 2010

PiH - Czarny kruk

"...czy tego chce Bóg?
Zaglądasz mu w oczy jak w śmierci oblicza
Złapany w zamkniętym rozdziale życia

Za oknem na parapecie czarny kruk
Nie może odlecieć, czy tego chce Bóg?
Zaglądasz mu w oczy jak w śmierci oblicza
Złapany w zamkniętym rozdziale życia

Musisz żyć

Modlitwa samotnej tułaczki ucieka ustami
Paciorki znikają między sinymi palcami
Ściskasz kurczowo różaniec wyprawy
Procesja nieszczęść ciągnie się za plecami
Podróż po stacjach drogi krzyżowej
Okaż pokorę, głowę posyp popiołem
Wewnętrzna walka, monolog nie dyskurs
Życie chce cię zabić, zepchnąć do Styksu
Twój telefon w święta, też tak na to patrzę
Coraz mniej osób do przełamania się opłatkiem
Idąc przez deszcz przyciskasz do ust pięść
Przeszłość nie da się na trzeźwo znieść
Chwila wahania, los bez litości
Światło z zewnątrz nie obejmie wewnętrznych ciemności
Zginiesz, spacer po linie w mroku
Potrzebny jest most nad rzeką kłopotów
(...)
Nasze życie wypełnione na przemian
Grzechami i wyrzutami sumienia
Widok łez dziś potrafisz znieść
Obok głosu bliskich osób przejść
Gdy twarz jej wykrzywia grymas udręki
A łzy torują drogę przez przymknięte powieki
Jesteś obok ale odchodzisz jutro
Archanioł konających porażki studzi wódką
Dać czas czasowi, nic się nie zmienia
Prawdą staje się wykrakana przepowiednia
Powoli się żegnasz, to się nie zdarzy
Za młodo, z trumną ci nie do twarzy
Widzisz to na jawie, widzisz to we śnie
Demony, bestie, pod stopy patrzysz
Trzy ćwierci do śmierci, krok od przepaści
Nad tobą sępy najgorszej maści

Życie jest krótkie, a śmierć długa
Błękit nieba tonie w wypłakanych strugach
Nieprzespane noce, noce zerwane
Ja tak jak ty odłożę ten kamień
Stąd pochodzimy, nie ma ideałów
Tu nawet święci spadają z piedestałów
Świat nas wypaczył, ciężko być sobą
Jak kropla atramentu w szklance z wodą
Szukamy po omacku definicji męstwa
Klęski uważamy za zwycięstwa
Los nas traktuje jak obcych, wrogo
A każdy błąd kosztuje orzeźwiająco drogo
I to co widzisz w tych oczach to strach
Bo czas ucieka jak w klepsydrze piach
Brat, nie wiem co jutro przyjdzie
Lecz wierzę, że ty się z tego wyrwiesz"

niedziela, 21 listopada 2010

Toksyczny wstyd

"(...)Toksyczny wstyd - uczucie, że ma się skazę, jest się gorszym, że nigdy nie dorówna się otoczeniu. Jest on bardziej dotkliwy niż poczucie winy, wynikające ze świadomości, że zrobiło się coś złego, co jednak można naprawić. Toksyczny wstyd oznacza, że to w nas jest coś złego; coś, czego nie da się naprawić - jesteś głupi i do niczego się nie nadajesz. Toksyczny wstyd jest podstawową krzywdą wewnętrznego dziecka."

Na imię mi toksyczny wstyd

Byłem obecny przy Twoim poczęciu
W adrenalinie wstydu Twej matki
Czułeś mnie w wodach płodowych jej łona
Dopadłem, Cię nim mogłeś mówić
Zanim zrozumiałeś
Zanim znalazłeś drogę poznania
Dopadłem Cię, gdy uczyłeś się chodzić
Gdy byłeś bezbronny i odsłonięty
Gdy byłeś podatny na ciosy i odczuwałeś potrzeby
Zanim chroniły Cię granice Twojego ja
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Dopadłem Cię, gdy byłeś magiczny
Zanim mogłeś pojąć, ja już byłem
Okaleczyłem Twą duszę
Przeszyłem Cię do szpiku kości
Dałem Ci poczucie wad i skaz
Dałem Ci poczucie nieufności, brzydoty, głupoty,
zwątpienia, bezwartościowości, niższości, niegodziwości
Sprawiłem, że czułeś się inny
Powiedziałem Ci, że coś jest z Tobą nie w porządku
Splamiłem Twą Boskość
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Istniałem przed sumieniem
Przed winą
Przed moralnością
Jestem panem emocji
Jestem głosem wewnętrznego potępienia
Jestem wewnętrznym dreszczem grozy, która przeszywa
Cię znienacka, nieprzygotowanego psychicznie
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Żyję w tajemnicy
W głębokich, ciemnych moczarach przygnębienia i rozpaczy
Zawsze podkradam się chyłkiem i chwytam Cię,
Gdy nie masz się na baczności
Wchodzę tylnymi drzwiami
Nieproszony, niechciany
Przybywam pierwszy
Byłem tu od początku czasu
Z Ojcem Adamem i Matką Ewą
Bratem Kainem
Byłem w wieży Babel i podczas Rzezi Niewiniątek
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Rodzą mnie "bezwstydni" opiekunowie, porzucenie, kpiny, nadużycia, zaniedbania,
systemy perfekcjonistyczne
Dodaje mi sił gniew rodziców
Okrutne uwagi rodzeństwa
Drwiące poniżanie przez inne dzieci
Niezdarne odbicie w lustrach
Dotknięcie odczuwane jako sprośne i przerażające
Spoliczkowanie, uszczypnięcie,
Szarpanie niszczące ufność
Wzmacnia mnie rasizm, kultura seksu
Słuszne potępienie ze strony religijnych bigotów
Lęki i presja systemu nauczania
Hipokryzja polityków
Wielopokoleniowy wstyd dysfunkcyjnych rodzin
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Mogę zmienić kobietę, Żyda, Murzyna, geja,
człowieka Wschodu, drogocenne dziecko
W kurwę, gudłaja, czarnucha, ciotę, lesbę,
żółtka, samolubnego bękarta
Przynoszę nieustanny ból, który nie ustąpi
Jestem myśliwym, tropię Cię dzień i noc.
Codziennie i wszędzie
Nie mam granic
Starasz się skryć przede mną,
Ale nie potrafisz
Bo żyję w Tobie
Sprawiam, że czujesz się zdesperowany
I nie masz wyjścia
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Sprawiam ból tak nieznośny, że musisz przenieść go
na innych przez kontrolowanie, perfekcjonizm,
wzgardę, krytycyzm, bluźnierstwa, zawiść,
osądzanie, władzę i wściekłość
Ból, który sprawiam, jest tak dotkliwy
Że musisz go łagodzić nałogami, surowością,
odreagowywaniem i nieświadomą obroną swojego ja
Ból, który sprawiam jest tak dotkliwy
Że musisz się znieczulić, by przestać go odczuwać
Przekonałem Cię, że zniknąłem - że mnie nie ma -
abyś odczuł brak i pustkę
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.

Jestem sednem współuzależnienia
Jestem duchowym bankructwem
Logiką absurdu
Przymusem powtarzania
Jestem zbrodnią, przemocą, kazirodztwem, gwałtem
Jestem żarłoczną dziurą - źródłem wszelkich nałogów
Jestem nienasyceniem i żądzą
Jestem Ahaswerusem, Żydem Wiecznym Tułaczem,
Wagnerowskim Latającym Holendrem,
umarłym człowiekiem Dostojewskiego,
uwodzicielem
Kierkegaarda, Faustem Goethego
Przemieniam to, kim jestem, w to, co robisz i masz
Morduję Twą duszę
A Ty przekazujesz mnie z pokolenia na pokolenie
NA IMIĘ MI TOKSYCZNY WSTYD.


"Medytacja ta wylicza większość sposobów krzywdzenia cudownego dziecka. Utrata poczucia JA to duchowe bankructwo. Cudowne dziecko zostaje porzucone i osamotnione(...)"

Owy tekst jest nową wersją medytacji autorstwa Leo Bootha. John Bradshaw dodał do niej pewne aspekty toksycznego wstydu. Całość pochodzi z książki Bradshaw'a pt. "Powrót do swojego wewnętrznego domu"

środa, 17 listopada 2010

2cztery7 - Spójrzecie na niego

"Nie mam zdrowia rozpieprzam siebie nie słuchając porad
załóż moje spodnie na godzinę,
a sam zobaczysz skąd i na co trzeba brać siłę jak żyję
samotność jest wyborem bo nie ma zgody we mnie"

poniedziałek, 15 listopada 2010

brudne okna,
niedokładnie pozmywane naczynia,
dziwny zapach
Noon w głośnikach
jajecznica
bałagan
połamana wykałaczka
kasa
letnia kawa
samotność. z wyboru..?
obo... jętność?
sztuczność
tajemnice
jad
ucieczka
strach, obawa czy lęk.
zdrowie


bezsens.sens

"w bezsensie sens jest jedynym awansem"

dołuje mnie to co dzieje się w około. Ciągle coś. Nie ma spokojnych dni. Każdego coś się pieprzy. I nie są to pierdoły. Choć może ja z nich w głowie robię duże problemy?
Dlaczego jak się coś pieprzy to od razu idzie cała fala? Nie można spokojniej? Widocznie nie. Widocznie tak ma być.
Chciałem odłączyć się od toksycznej rodziny i nie mogę. Mogę. Ale to nie takie łatwe. Nie wystarczy trzasnąć drzwiami. Bo takowych nie ma.
To nie są problemy od których nie można uciec. Można. Musiał bym tylko nie mieć serca. Zostawić to wszystko, nie myśleć o tym. Mogę i potrafię.
Ale tego nie zrobię. Bo wtedy nie był bym sobą.
Mimo, że ciągną mnie na dno.



"Tylko ja i Ty, podzielimy tę noc pół na pół.
Mam złą jesień przyjacielu to nie żal,
Tak już jest, wiem, psychikę hartowałem jak stal.
Spokój zaginiony, jak Graal, iluzja,
Dni znikają, świat przez szybę zza biurka.
Drogi pamiętniku, wiesz że to nie skarga,
To wymiana, litera za każde tik tak z zegarka,

Tatuaż z emocji wypalany lutownicą niech boli,
Warszawskie Antki nie krzyczą.
I nawet jeśli to wzmacnia szkielet,
Wzmacnia, ale też spala w proch cząstkę Ciebie,
Za dużo toksyn jakbym kąpał się w kwasie,
Nie chce pluć jadem i stalówki maczać w kwasie.
"
Eldo - Pamiętniku






praca praca praca
nad sobą.

terapia.

niedziela, 14 listopada 2010

O.S.T.R - Utwór bez tytułu 3

"Ciężko nam pomóc
Bo ciężko nam zadbać
O własne sprawy których ilość nas przerasta
Powiedz to nawyk by żyć chwilą tu w tych miastach
Czy warto marzyć jak nasz żywioł znów to walka..."

piątek, 12 listopada 2010

czwartek, 11 listopada 2010

Eldo - Połamany ludzik

"Taka ludzka natura że możemy mieć dobry przykład
A i tak potrafimy tylko źle wybrać
Robimy mnóstwo błędów tracimy głowę dla zmysłów
Chcemy być coraz mocniejsi, myślimy że to droga mistrzów
(...)
Ten pierwszy wskazał mu drogę, pokazał sposób
Dał środki na to żeby mogli w końcu spotkać się kiedyś
Mówił do niego często i spokojnie słuchał
Wymagał tylko wierności i tylko jego kochał
Ten drugi kochał życie chciał być szczęśliwszy niż lepszy
Myślał o swym przyjacielu tylko gdy ponosił klęski
Mówił do niego ze łzami płynącymi z oczu
Prosił o spokój, by pokazał mu na kryzys sposób
Ten pierwszy wciąż pomagał, wciąż ufał
Wciąż dawał mu znaki i pomagał drogi szukać
Ten drugi gdy tylko wyschły łzy robił wszystko by oszukać
I dalej uciekał w swoje sny o chmurach
(...)
Dziwnie działamy nie słysząc słów przyjaciół
Mimo mocy rozumu nie umiemy pokonać strachu przed samotnością..."

Pierwszy czyli Bóg, Jah, Allach... drugi czyli my. Zwykli ludzie.
Ja o tym pierwszym zapomniałem jakiś czas temu. A rozmawiałem z nim kiedyś sporo. Co się zmieniło? Codzienność przesłoniła mi oczy? Już nawet w chwilach porażki nie zwracam się do Niego. Postanowiłem radzić sobie sam. Czy tak jest lepiej czy gorzej... nie wiem. Nie czuję jednak potrzeby zwracania się do Niego.
Może kiedyś się to zmieni.

Albert Camus

Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością.

Niech pociechą dla nas będzie to, iż żaden ból na świecie nie trwa wiecznie. Kończy się cierpienie, pojawia się radość i tak równoważą się nawzajem.

Być wolnym to móc nie kłamać.

Jaka szkoda, że jest tak krótki okres pomiędzy czasem, kiedy jest się za młodym i kiedy jest się za starym.

niedziela, 7 listopada 2010

Cokolwiek myślisz - lśymop eintorwdo

"Chciałbym" oznacza: "czy nie było by miło, gdyby..."
Jeśli zawsze dokonujesz właściwego wyboru, tego samego co większość ludzi - pozostaniesz taki sam jak inni.
Wciąż marząc o tym, żeby życie wyglądało inaczej

"Chcę" oznacza: " jeśli chcę czegoś wystarczająco mocno, osiągnę to"
Żeby osiągnąć swój cel, trzeba podjąć decyzję, które prowadzą do celu, a nie decyzje które inni uważają za słuszne.
Bezpieczne decyzje są nudne, przewidywalne i nie przynoszą żadnych zmian.
Decyzja ryzykowna zmusza do myślenia i reagowania w sposób, o którym wcześniej nie pomyślałeś.
Jedna nowatorska myśl naprowadza Cię na kolejne, które pomogą Ci osiągnąć Twój cel.
Zacznij podejmować złe decyzje, a one zawiodą Cię w miejsca, o których inni mogą tylko marzyć.

Żywcem zerznięte z książki Paula Arden'a

Kradnij - Przywłaszczaj sobie wszystko, co daje Ci inspirację albo pobudza Twoją wyobraźnię.
Pochłaniaj filmy, książki, muzykę, obrazy, wiersze, zdjęcia, rozmowy, sny, drzewa, architekturę, znaki uliczne, chmury, światło i cienie.
Kradnij tylko te rzeczy, które trafiają Ci do serca. Wtedy Twoje prace (i Twoja kradzież) będą autentyczne.
Autentyczność jest bezcenna.
Oryginalność nie istnieje.
Nie staraj się ukryć swojej kradzieży - napawaj się nią, jeśli masz na to ochotę.
Pamiętaj, co powiedział Jean-Luc Godard: "Nieważne skąd czerpiesz pomysły - ważne, dokąd Cię zawiodą".

To zerznięte z tej samej książki, jednak autor ściągnął to od Jima Jarmush'a

:)

sobota, 6 listopada 2010

Hagakure - fragment

Pochodzenie rodu pana Soma, zwane "Chiken Marokashi," było najznakomitsze w Japonii. Pewnego roku, gdy jego posiadłość nagle ogarnął pożar, ogarniając wszystko, aż do ziemi, pan Soma rzekł: "Nie czuję żalu, że mój dom i wszystkie meble spłoną, aż do ostatniego kawałka, ponieważ są one rzeczami, które mogą być zastąpione. Żałuję jedynie, iż nie zdołałem uratować z płomieni genealogii mojego rodu, która była najcenniejszym rodzinnym skarbem."

Pomiędzy ludźmi biorącymi udział w gaszeniu pożaru był pewien samuraj, który powiedział:

"Ja pójdę i ją zabiorę!".

Pan Soma i inni śmiejąc się, mówili: "Cały dom jest już ogarnięty płomieniami. Jak zamierzasz ją wyjąć?".

Wówczas człowiek ten, który nigdy wcześniej się nie wyróżnił, ani też nie był szczególnie użyteczny, będąc człowiekiem, który robi rzeczy "od początku do końca", pełniący obowiązki strażnika, powiedział: "Nigdy mój mistrz nie miał ze mnie pożytku, ponieważ jestem beztroski. Żyłem dotąd z myślą, że pewnego dnia moje życie na coś mu się przyda.

Wydaje mi się , że ta chwila nadeszła właśnie teraz." Po tych słowach wskoczył w płomienie.

Kiedy ogień wypalił się, mistrz powiedział: "Szukajcie jego szczątków! Cóż za strata!".

Szukając wszędzie, znaleźli jego spalone zwłoki w sąsiadującym z kwaterami mieszkalnymi ogrodzie. Gdy je odwrócili, krew wypłynęła z jego brzucha. Mężczyzna, przed śmiercią w płomieniach, rozciął sobie brzuch i umieścił genealogię rodu swego pana wewnątrz, tak, że nie uległa ona żadnemu uszkodzeniu. Od tego czasu zwana była "Krwawą Genealogią".

zbiór przypowieści i zasad, którymi posługiwać powinien się samuraj

"Wizja bez działania to marzenie.
Działanie bez wizji to koszmar."
Japońskie przysłowie

Never give up!

Yves Klein - Leap into the Void

Po co wspinać się po szczeblach kariery, jeśli można być właścicielem drabiny"
Robert Kiyosaki

poniedziałek, 1 listopada 2010

52 - Jesteś ze mną

"Kiedyś na słońce rzucałem się z motyką
Kiedyś w słońce w świata końce złamany szedłem do nikąd
By odnaleźć siebie gdzie zgubiłem się sam nie wiem
Rozwiany zimnym powiewem wątpliwości bez litości
I szukałem się w deszczu w trudnych wersach mądrych wieszczów
Zgiełku myśli poplątanych, w twarzy luster popękanych
Na próżno dzień spokoju w pytaniu roju był jałmużną
Świat mi wpoił, że kto boi się temu głowę urżną
A ja bałem się o jutro zamknięte Bożą kłódką
Chciałem wejść choć na krótko w jutro złudną tylną furtką
Na nic i patrzyłem jak widz tani
Jak wolnością opętani wciąż plujemy na to co jest między nami
Dziki taniec na nic istnień rzucanych na szaniec
Granic zdeptanych by ranić za nic przywróć mnie do mani
Ty chwyciłaś mnie za rękę pokazałaś mi co piękne
Odnalazłaś mnie w sentencjach, które tworzą tą piosenkę"

52 - Bezsenność

"Nie śpię, a to dziwne jest, że czuję się jak we śnie.
Nie jest późno, jest już wcześnie, miasto już przeciąga mięśnie.
Oczy witryn są zamknięte, będzie miało chwilę jeszcze,
aż przeciągnie się i ziewnie by obudzić się zziębnięte.
Obserwuje tą pętlę codziennie, codziennie,
napięte mam myśli, a ciało bezsenne, bezsenne.
Ja w nim, a miasto jest we mnie, jest we mnie,
Szkielet murów i drogi ścięgien, drogi ścięgien
Patrzę w krzyż okna, ile tych krzyży w okolicznych blokach,
ukrzyżowana Polska w szarych murach pośród błota.
Autorytety nadal nadęte i wątpliwe,
chociaż podobno święte, dla mnie świętojebliwe.
Kłamliwe języki syczą zewsząd,
lepkie palce pieszczą pieniądz,
chore głowy wierzą w przesąd,
zimne serca szerzą przemoc.
Rozdarci na pograniczach etyki, arytmetyki,
balansując na granicach religii i polityki,
moralności, rachunkowości, pokoju, wojny i wolności
walczącą ze światem udzielając światu lekcji,
walczy światłość z mrokiem za pomocą świeczki,
a dziś w świecie słowem i wodą błogosławi się karabin,
żeby w imię Boga i z nim na ustach zabił, rozgrzeszył i zbawił,
a potem sławił, jedyną wiarę napełnij dolarem,
bo Bóg mu szepnął z nieba, że tak właśnie trzeba,
tak oto demagogia, zagłuszyła Boga,
a wiarę zastąpiliśmy pijarem.
Nieprzytomne myśli, które wiatr tu przywiał

(...)
Matematyka rysuje Ci punktem na osi "y","x",
jak będziesz żyć choćbyś miał już tego dosyć i rwał z głowy włosy
zgrzytał zębami albo śpiewał psalmy,
zbuntuj się, a wyleczą Ci jak organizm stan zapalny.
Nie odbiorą tylko moich uczuć, uczuć i miłości.
To życie to sen, trzeba je do końca dośnić."